Life is strange zaczyna się wizją
tornada następnie bohaterka budzi się w klasie i okazuje się, że jest
uczennicą wypasionego liceum fotograficznego. Po tym właściwie
powinienem przestać pisać o fabule ale nie da się bowiem z gameplayowych
nowinek na samym wstępie należałoby wspomnieć o tym, że nasza bohaterka
Max potrafi cofać czas i wpływać w ten sposób na przedmioty i ludzi.
Cofanie czasu to ciekawy patent bo dzięki niemu możemy na przykład sprawdzić na jakie odpowiedzi npc zareagują pozytywnie! Tak, nie jest to kolejne Walking Dead gdzie mamy ułamek sekundy na odpowiedź i fabuła sama idzie do przodu. Tutaj sami musimy robić własne przesłuchanie i badać reakcje ludzi. Jeśli przesłuchiwany npc się na nas obrazi cofamy czas i wybieramy inne dostępne warianty odpowiedzi. Gra w pewnych momentach wymaga od nas wybrania podświadomie właściwej odpowiedzi a w innych możemy zupełnie dowolnie zakończyć rozmowę ale musicie wiedzieć, że nie tylko na rozmowy mamy wpływ. Od czasu do czasu jesteśmy zmuszeni zareagować na jakąś sytuację co zostanie nam wypomniane dwa odcinki później. Nic nie jest bez znaczenia.
Gameplay
nie tylko w tym aspekcie różni się od Walking Dead. Interaktywność
również została zwiększona. Przez lwią część gry chodzimy coś
kombinujemy aby popchnąć fabułę do przodu jak i wykonujemy pewne
logiczne sekwencje w taki sposób aby manipulując czasem wykonać ciąg
następujących po sobie czynności w odpowiedniej kolejności. Ot trzeba
coś przesunąć, odnaleźć, połączyć itp.
Tempo
gry momentami zahacza o twórczość Davida Lyncha a powiedzieć, że jest
powolne to lekkie nadużycie. Przez pierwsze trzy odcinki spędzałem
leniwie czas rozmawiając i zagłębiając się w duszę tego pozornie
spokojnego miasteczka. Intryga jaką uknuli scenarzyści jest niesamowicie
spójna przynajmniej nie mam tutaj wrażenia, że coś zostało wycięte albo
że jakaś scena jest niepotrzebna. Wbrew pozorom to nieśpieszne tempo
pasuje do tematyki gry. Gra się tutaj bardziej dialogami, scenerią i
emocjami aniżeli szybką i dynamiczną akcją. Przed graczem stawia się od
czasu do czasu bardzo trudne wybory i wydaje mi się, że to anemiczne
tempo rozgrywki ma za zadanie uśpić naszą czujność.
Graficznie
jest na prawdę ładnie - malowana grafika nadaje grze specyficznego
uroku a możliwość poruszania się w trybie TPP daje możliwość dokładnego
przyjrzenia się detalom. Tereny do eksploracji są odpowiednio duże i
wykonane z dużym pietyzmem. Drażnią nieco niewidzialne ściany i taka
sama odzywka głównej bohaterki za każdym razem gdy chcemy wyjść poza
teren działań.
Dobrze się stało, że gra została wydana na płycie
niestety i tu jest łyżka dziegciu ponieważ na ps3 i xbox360 gra jest
tylko w dystrybucji cyfrowej w dodatku gra na konsolach nie jest
spolszczona (na PC jest fanowskie spolszczenie ale oficjalnego brak).
Ten
psychologiczny, kryminalny thriller kończy się wtedy kiedy powinien a
sam gracz przed końcem zacznie się domyślać jak to się skończy. Muszę
Wam powiedzieć, że domyśliłem kto co i jak zanim zostało mi to wprost
wyjaśnione w grze. Sam koniec historii jest rozczarowujący tylko
dlatego, że nasze wybory prowadzą do dwóch zakończeń. To nie jest Heavy
rain gdzie związek przyczynowo skutkowy jest bardzo silny i wpływa na
zakończenie gry. W life is strange podejmujemy decyzje, które mają
działanie krótkoterminowe i nie wpływają bezpośrednio na całą historię
ale na dany odcinek.
Takich gier, z
taką fabułą jak Life is strange nie ma za wiele. Pomiatanie graczem jak
szmatą jest tu powszechne a momenty, które zmuszają nas do radykalnych
decyzji sieją spustoszenie w umyśle. Gra godna polecenia, która to gra
nie zostanie przeze mnie zapomniana. Stoi ona mentalnie gdzieś pomiędzy
Heavy Rain i The Walking Dead. Bierze coś z jednej i drugiej produkcji
dodając swój własny niepowtarzalny pierwiastek, który sprawia, że mamy
do czynienia z wyjątkowym poważnym dziełem nie bez wad ale czymże są te
drobnostki wobec emocji jakie wywołuje fabuła. Nie będę się tutaj
czepiał motywu cofania czasu bo przecież nie wiemy jak ma wyglądać
prawidłowe cofanie się w czasie. Nie będę się czepiał dwóch narzuconych
zakończeń bo całość jest po prostu bardzo dobrą grą ze świetną fabułą.
PS.
Dla ludzi, którzy mają grę za sobą polecam zapoznać się z tym blogiem
Na
osobne wspomnienie zasługuje również ost, które jest równie powolne jak
sama gra ale dzięki temu buduje klimat. Każdy kawałek pasuje idealnie i
zazębia się z obrazem. O ost napisałem tutaj
Komentarze
Prześlij komentarz