Przejdź do głównej zawartości

POCKET TRAINS - po co komu takie aplikacje (pół-felieton - pół-recenzja)

Kieszonkowe pociągi to przyjemna relaksująca produkcja o zarządzaniu liniami kolejowymi na całym świecie.

Zasady gry są proste jak budowa cepa. Na początku jesteśmy właścicielem trzech pociągów i co za tym idzie trzech linii kolejowych. Przyjmując zlecenia  na przewóz różnych towarów i wagonów tematycznych ( tak właśnie są wagony hawajskie, kawowe, jogurtowe, biznesowe i wiele innych) zarabiamy pieniądze. Za wykonywane zlecenia wzrasta nam poziom doświadczenia, za który dostajemy zielone banknoty i złote monety. No właśnie jak w każdej grze z mikropłatnościami mamy dwie waluty. W tym wypadku tak zwaną walutę premium stanowią owe zielone banknoty. Zielone banknoty służą do otwierania skrzynek z częściami do pociągów. Każdy pociąg składa się z określonej liczby części. Te słabsze parowe maszyny składają się z trzech części natomiast mocniejsze pociągi elektryczne i spalinowe nawet z dwunastu. Jak się pewnie domyślacie aby szybciej mieć lepsze pociągi trzeba bulić kasę na skrzynki i zielone banknoty.



O ile w innych grach takie właśnie mikropłatności w postaci 3 zł są bardzo uciążliwe i w irytujący sposób spowalniają nam rozgrywkę o tyle w PT się tych mikropłatności w ogóle nie odczuwa - to znaczy nie trzeba wcale płacić żeby mieć przyjemność z grania. Tutaj zieloną walutę można w łatwy sposób zarobić wykonując zlecenia specjalne co w innych grach opartych na systemie mikropłatności jest raczej mało prawdopodobne. Co więcej inne gry nachalnie wymuszają na nas mikrozakupy.

Grafika w tej grze jedzie wyraźnie na popularności Minecrafta (wiadomo przesłodkie piksele teraz są w modzie) i jest stylizowana na ośmiobitowe produkcje. Na szczęście gra nie wygląda jak Organ Trail. Grafikę w PT określilbym mianem retro HD. Jest zabawnie, kolorowo i pikselowato. Aha dym z parowców rządzi.

Dla kogo jest ta gra i setki jej podobne. Rozgrywka jest tu uproszczona do maksimum. Nie robimy nic prócz wyznaczania nowych tras, przyjmowania zleceń i składania pociągów. Rozgrywka jest tak skonstruowana, że wszystko dzieje się samo z naszą minimalną ingerencją.

I znów trzeba wrócić do pytania - Dla kogo jest ta gra ?
Odpowiadam: Dla ludzi zajętych.
Paradoksalnie te wszystkie gry podobne do PT w których właściwie nie gramy tylko przyglądamy się grze stworzone zostały dla ludzi którzy nie mają czasu grać w gry. Zwłaszcza grający rodzice :)  w początkowym okresie wychowywania dziecka będą zachwyceni.
O co biega ? - owe przyglądanie się rozgrywce to patrzenie jak pociąg jedzie z punktu A do B. W zależności od długości trasy trwa to od dwóch minut do nawet pół godziny. Przez te pół godziny można zrobić na prawdę dużo pożytecznych rzeczy :). Po pół godzinie wracamy do gry i wysyłamy kolejne transporty co zajmuje nam około minuty i tak do znudzenia.

No właśnie jakoś nie wyobrażam gracza gapiącego się w ekran na jadący pociąg no ale różne są zboczenia. W Silent Hunter pływało się godzinami i gapiło przez peryskop nie odczuwając przy tym ani grama nudy ale PT to nie Silent Hunter.

Twórcy gry jakoś temu zaradzili i przygotowali zadania specjalne polegające na dostarczeniu lub odebraniu określonej ilości ładunku z jednego określonego miasta. Niestety dalej jest nuda.

PROBLEMY
Z grami opartymi na mikropłatnościach jest tak, że jak nie zapłacisz to nie pograsz. Wszystkie lepsze przedmioty w takich grach kosztują realne pieniądze. Drugi problem z takimi grami polega na tym, że rozgrywka jest blokowana przez idiotyczny system polegający na ładowaniu jakiegoś paska czy tankowaniu paliwa (co można oczywiście obejść płacąc). Czy pisałem, że ładowanie czy też tankowanie trwa od kilkunastu minut nawet do kilkunastu godzin. Takie rozwiązanie wymyślił jakiś zajebiście wredny księgowy.
"Dajemy ci grę za darmo ale pograsz sobie najwyżej kilkanaście minut dziennie jak nie zapłacisz".
Dlatego właśnie takie gry są dla ludzi, którzy są wiecznie zajęci. Dla tych którzy wpadną na pięć minut porozdzielają zadania i wrócą do swoich zajęć. Takich samograjów nabijających hajs jest setki na systemy mobilne. Osobiście jestem przeciwnikiem takiego systemu. Wyobrażacie sobie Tomb Raider stworzonego w taki sposób: Lara Croft posiadająca pasek zmęczenia, który wytraci się w ciągu 15 minut biegania po planszy i będzie się po tym ładował 3 godziny. Oczywiście zregeneruje się od razu po wpłaceniu dolara.
Zupełnie debilne prawda. Ale taka jest rzeczywistość gier mobilnych.

PT jest godne uwagi tylko dlatego, że jest to darmowa aplikacja, która posiada co prawda mikropłatności ale wcale nie trzeba i nie ma konieczności ich używania. W tę grę da się w miarę sensownie pograć bez wydawania własnych realnych pieniędzy.

Pozdrawiam i do przeczytania

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moje top 100 na Commodore 64 odcinek 4/4

I to już ostatni odcinek wspomnień zapraszam

Zakupy growo-metalowe

Witam serdecznie po prawie półrocznej przerwie. Tym razem będzie trochę inaczej. Zbieranie plastikowych pudełek jakoś przestało mnie kręcić. Pomyślałem sobie - dlaczego by nie zbierać plastiku z domieszką metalu? Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy i nie spodziewałem się także, że akurat taka forma opakowań może dawać jakąś radość z ich posiadania. Nie ukrywam, że metalowe pudełka coś tam w sobie mają. Jest ta namiastka ekskluzywności. Pierwsze co wyrwałem w swoje łapska w cenie 35 zł to była edycja limitowana Project Cars 2.  Bardzo dobrze wykonana rzecz do tego z ładną grafiką po rozłożeniu ciągnącą się na szerokość całego steelbooka. Druga bardzo ładna rzecz to jaka mi wpadła to Far Cry Primal . Kiedy zobaczyłem to pudełko to od razu strasznie mnie się spodobało. Jako, że grę już posiadam to zakupiłem samo opakowanie kolekcjonerskie na OLX. Wiadomo, że tam jakieś ryzyko zawsze istnieje i tym razem się to opłaciło. Ten steelbook wygląda świetnie i bardzo klima...

Top 100 na C64 odcinek 1

Ze względu na to, że na komodę wyszło kilka tysięcy gier ranking swój przedstawiam alfabetycznie. Zrobienie rankingu punktowego zajęłoby kilka lat tak więc jest od A do Z. Moje najlepsze gry C64. (numeracja nie ma nic do rzeczy z miejscem na liście)