W związku z tym, że siedzę dużo w young
retro (tak właśnie wymyśliłem ten termin na potrzeby tegoż wpisu). Otóż
młode retro rozumiem przez okres powyżej SNESA czyli od PSX do PS3.
Oldskul to dla mnie SNES w dół aż do Ponga. Tak więc siedzę w młodym
retro i zaczynam czegoś nie kapować.
Na
początek idę z poziomem trudności gier. Grając ostatnio bardzo dużo w
Super Mario 3D world zastanawiałem się czy to ja jestem tak dobry czy
gra tak prosta. Chodzi mi o początkowe poziomy aż do finałowego bossa.
Później są światy dodatkowe ale i te rozkminiłem w miarę szybko -
ostatni poziom to rzeczywiście hardkor ale po kilkuset próbach da się
przejść :D. Z Mario 3D poszło mi w miarę szybko i sprawnie - około 60
godzin i gra pękła. To sobie myślę, że czas odpalić Crash Bandicoot 3.
Po odpaleniu zdziwiłem się niemiłosiernie kiedy na początkowych
poziomach zginąłem kilkanaście razy - nie wiem na co mam zwalać winę -
na kiepskiego pada, sterowanie, a może po prostu zwalę na niebotyczny
poziom trudności. O tak Crash to nie jest zabawa to jest Dark Souls w
świecie platformówek a zaliczenia gry na 105 procent pewnie bym dokonał
gdyby nie fakt, że mi się już po prostu nie chce. Odpaliłem sobie dla
kontrastu Syfnego filtra i jeb z dzidy - na drugim poziomie zginąłem
kilka razy. No to odpaliłem Crysisa 2 - przez całą grę zginąłem może ze
dwa, trzy razy. No to znowu odpalam Fifa street i jeb, jeb, jeb 25
sekund a ja dostaję w dupę dwa-zero. Co jest do juha?. No to odpalam
Burnout 3 i gra każe mnie niemiłosiernie podchodzę kilka razy do wyścigu
by w końcu wygrać za 12 razem. No to odpalam Need for speed underground
i zasypiam powoli dojeżdżając za każdym razem na pierwszym miejscu.
Albo
ja jestem jakiś cienias albo czegoś nie rozumiem. Czyżby stare gry były
w cholerę trudniejsze - czy na prawdę współczesna platformówka, wyścig,
fps ustępuje aż tak poziomem trudności gier sprzed 20 lat? Chyba tak -
skoro w starej grze ginę co pięć minut a w nowej zasypiam z padem w
ręce. Ale znowu czy to źle? Podchodząc do konsoli mam ochotę tylko i
wyłącznie na relaks. Stare gry mnie frustrują swoim poziomem trudności a
ja będąc w słusznym wieku prawie grającego dziada chcę tylko i
wyłącznie relaksu. Stare gry jednak włączają przycisk rywalizacji i
samozaparcia. Są trudne ale dają dużo radości z ich wymaksowania.
Nie
rozumiem też cyfrowej dystrybucji, której chore zasady obrażają mnie
jako gracza. Zasada - masz gry dopóki płacisz abonament - do mnie w
ogóle nie przemawia i taka forma haraczu mnie nie kręci. Nie rozumiem
też cen w sklepach elektronicznych. Dlaczego często gęsto gry w cyfrowej
dystrybucji są droższe od ich pudełkowych odpowiedników. Teoretycznie
koszt pudełka powinien być przecież większy od wrzucenia plików na
serwer. Ściągając grę na dysk nie mam właściwie nic prócz wirtualnego
rachunku. Gdybym chociaż dostawał za to jakiś materialny bonus było by
ok. A tak mam te wirtualne gry i nawet ich nie powącham (ot taki
fetysz). Ale z drugiej strony rozumiem osoby, które kupują grę
przechodzą i zapominają o niej bo po prostu nie są kolekcjonerami
kurzolepów. Taką formę rozrywki jaką jest digital download preferuję
raczej na PC.
Nie
mogę zrozumieć cen w dalszym ciągu. Jak byłem mały i oglądałem reklamy
sklepów z grami to w pale mi się nie mieściło, że gra kosztuje 1/4
polskich zarobków. Jak jestem duży to dalej w pale mi się nie mieści, że
"gierka" może kosztować 1/8 polskich zarobków :D wiecie inflacja i te
sprawy. Szczerze zazdroszczę innym krajom gdzie za odpowiednik naszych
polskich 50 zł taki Niemiec czy Brytyjczyk może sobie kupić grę na
premierę. Ha ciekawe co by zrobili gdyby nowe gry kosztowały u nich 250
euro :D też by płakali i grali na używkach. O tak świat jest mocno
nieuczciwy nie tylko pod względem cen gier.
W
dalszym ciągu nie mogę zrozumieć tej "złej ewolucji" gier video -
produkowania tasiemców, gier niedorobionych, samoprzechodzących się itp
itd ale to już było wałkowane i nie zamierzam się powtarzać.
Przez
to wszytko właśnie stałem się graczem opóźnionym. Kupuję gry i konsole
10 lat po premierze (dodam, że prawie darmo) gram codziennie w Crasha,
którego nie mogę wymaksować bo jest dla mnie za trudny. Jedyne co teraz
mnie ucieszy to pewnie będzie NX od Nintendo.
Komentarze
Prześlij komentarz