Sięgając po „Egzorcystę” byłem
nastawiony sceptycznie, ale jako osoba, która musi się przekonać na
własnej skórze o wszystkim nabyłem pedeefa w kiosku internetowym z
kuriozalnego wręcz powodu – w moim mieście gazety po prostu nie było.
Rzeczony news na PPE znajdziecie tutaj
W niniejszym podsumowaniu postaram się odnieść do kilku dość ciekawych tekstów. Resztę pomijam bo mnie one nie interesują.
Na początek wstępniak rednacza, który już w czwartym zdaniu pisze, że:
Istnieją strony i gry, które oprócz diabelskiej ornamentyki mają opcję podpisywania cyrografu jako warunek uczestnictwa. Jak świadczą księża egzorcyści, są to realne wrota inicjacji.
Szczerze, to złapałem się za głowę bo rednacz żadnych przykładów nie podaje. Jak żyw mam 27 lat stażu w grach video i jeszcze nie podpisywałem żadnego cyrografu na szatańskiej stronie no chyba, że rednacz miał tu na myśli umowę na PSplusa i Xboxgold. Tu mogę się zgodzić bo to szatańskie nasienie każe nam podpisywać umowy na rok i „grozi”, że jak nie przedłużymy umowy na kolejny to gry nam przepadną. Ten współczesny cyrograf doskonale wpisuje się w powyższy cytat.
Dalej
oczywiste fakty, że nadmiar prowadzi do uzależnienia ale to każdy gracz
wie. W ogóle to każdy myślący dorosły człowiek wie, że wszystko szkodzi
w nadmiarze. Ale może czytelnikom „Egzorcyzmów” trzeba to mówić wprost.
Dalej dochodzimy do kolejnego cytatu dość zaskakującego:
Człowiek zaczyna dostrzegać, że zmarnował wiele godzin życia. Podejmuje oczywiście próby porzucenia nałogu, ale nie zawsze są one skuteczne.
Być
może 27 lat to za mało grania abym uświadomił sobie, że zmarnowałem
mnóstwo czasu o czym dobitnie mówi mi licznik godzin na WiiU, który
wskazuje ponad 200h w Mario Kart 8. Nie uważam abym zmarnował cokolwiek,
ponieważ świetnie się przy grach bawiłem ale rozumiem, że znów mamy do
czynienia ze skrajnymi przypadkami braku odpowiedzialności.
W kolejnych akapitach mowa jest o modlitwie jako pomocy wyjściu z nałogu, ale tego już nie tykam, bo to jest sprawa osobista.
Artykuł
pt. „Jasne strony gier komputerowych” w dość ciekawy sposób przedstawia
nam gry jako element terapii szpitalnej dla dzieci, pomoc w nauczaniu a
nawet grę jako program treningowy dla wojska. Na koniec jednak pisze o „game farmingu” czyli levelowaniu za pieniądze zjawisku moim zdaniem negatywnym.
Wspomnienia
gracza, który dzięki modlitwie wyszedł z nałogu oraz wspomnienia o
uzależnionym od Counter Strike’a graczu sobie darowałem, to znaczy
przeczytałem cały tekst ale nie wart jest on przytaczania i opowiadania o
nim ponieważ sposób w jaki zostały te teksty napisane woła o pomstę do
nieba.
„Okultyzm i satanizm w grach komputerowych”
to bardzo słaby merytorycznie felieton. Na początek jako grę wybitnie
diabelską prezentuje nam autor Dark Messiah of Might and Magic. Dla
czystej formalności dodam, że gra wyszła w 2006 roku na PC i Xbox360 i
nikt dziś o niej nie pamięta. Gra fantasy w której naszym głównym
przeciwnikiem są szkielety, orki, golemy i smoki typowy bestiariusz tego
rodzaju produkcji jest krytykowana za stosowanie many i okultystycznych
technik w celu eliminacji przeciwników. Tak więc drodzy gracze każda
gra w której jest pasek many i strzelamy do wroga fireballami to
promocja okultyzmu i satanizmu zapamiętajcie to sobie. W dalszej części
tekstu mowa jest o finiszerach i brutalności gry choć autor na wstępie
stwierdza, że przemoc w grach była już wielokrotnie wałkowana, ale jak
widać nie do końca, bo i w tekście o satanizmie w grach trzeba wtrącić
coś o brutalności.
W kolejnym akapicie na warsztat bierzemy Devil May Cry 2,
kolejną odldschoolową produkcję gdzie zmiana bohatera w demona to dowód
na szerzenie okultyzmu. Autor w pewnym sensie zaprzecza samemu sobie
pisząc, że główny bohater walczy z piekielnymi bestiami i demonicznymi
stworami, tak więc de facto jest postacią pozytywną bo niszczy
szatańskie pomioty ich własną bronią, a że potrafi zmieniać się w demona
to eksterminacja piekielnych bestii idzie mu łatwiej.
Trochę się zawiodłem na tym artykule ponieważ zostały przytoczone tylko dwie pozycje aż dziw bierze, że ks. dr Mariusz Gajewski, filozof, demonolog, znawca sekt i okultyzmu nie sypał tytułami jak z rękawa. Gdzie Final fantasy i możliwość wcielenia się w czarnego maga!, gdzie najnowsze dzieło Platinum Games – Bayonetta 2 w której główną bohaterką jest czarownica przywołująca demony!, gdzie Silent Hill – miasto z piekła rodem, gdzie opis serii The Darkness i demonicznych rąk bohatera, gdzie Lucius – gra w której wcielamy się w chłopca opętanego przez samego diabła.
Wielka
szkoda, że tekst o demonicznych grach zamienia się w krucjatę przeciwko
brutalności w elektronicznej rozrywce. Cała koncepcja gazety pod
płaszczykiem demoniczności gier znów wywleka na światło dzienne
wałkowaną od lat brutalność. Naprawdę sądziłem, że przeczytam poważne,
poprawne pod względem merytorycznym teksty a tymczasem dostałem ledwo
liźnięcie tematu okultyzmu w grach.
Dalej jest coraz gorzej ponieważ autor stwierdza, że „gry demoniczne” promują postawy o charakterze przestępczym i aspołecznym. Drogi autorze może i GTA V, które
z demonami ma mało wspólnego promuje postawy o charakterze przestępczym
i aspołecznym ale to już wina rodziców, że dają grać w takie gry
dzieciom. W jaki sposób walka ze szkieletami i orkami lub też z demonami
ma promować zachowania przestępcze i aspołeczne? Czy zabijając orki i
demony jestem aspołecznie upośledzony i mam ciągoty do przestępstw? Tak
stronnicze wypowiedzi szkodzą środowisku growemu i zamiatają pod dywan
poważny problem jakim jest nie zwracanie rodziców na piktogramy na
opakowaniach gier i wręczaniu małym dzieciom produktów ze znaczkiem 18+.
Przewracając
kolejną wirtualną stronę w moim egzemplarzu pdf natrafiam na wywiad z
księdzem egzorcystą, nie powiem dość ciekawy. Jednak ksiądz jasno
stwierdza, że nie wolno w żadnym wypadku grać w gry zawierające
symbolikę satanistyczną taką jak na przykład pentagramy, bo mogą one
oddziaływać w jakiś sposób na człowieka. Ksiądz odpowiada:
Osoba grająca w grę, w której występują symbole satanistyczne, nie musi nawet wiedzieć o ich istnieniu. Mimo tego otwiera się ona na działanie złego ducha. Skutek może być taki, mówiąc w bardzo dużym skrócie, że mogę odwrócić się od Pana Boga, bo z czasem nie będę już wierzył w to, że Bóg będzie w stanie pomóc mi rozwiązać moje problemy.
Nie
mogę się w jakikolwiek sposób ustosunkować do tej wypowiedzi ponieważ
nie znam żadnego satanisty grającego w Diablo albo Bayonettę. Nie miałem
nigdy żadnych koszmarów po sesji w Devil May Cry, ani nie czułem
oddechu złego ducha przy eksterminacji setek zastępów aniołów przez
długonogą czarownicę.
Dalej
gazeta wali z grubej rury demonicznymi grami komputerowymi w
przerażającej ilości dwóch sztuk. Mam cichą nadzieję, że poczytam sobie
coś czego nie wiem o Final Fantasy albo Bayonetce a tu nic. Autor pisze o
Dungeon Keeper – grze z 1997 r. jako grze promującej
złe wartości. No tak będąc strażnikiem lochu mamy za zadanie jego
rozbudowę i ekspansję naszych złych mocy na całą dostępną mapę świata.
Muszę przyznać w tym miejscu autorowi rację bo gra jest zdrowo pokręcona
ale czy naprawdę oprócz paru DOROSŁYCH zapaleńców ktoś jeszcze się
interesuje tą archaiczną strategią ekonomiczną?
O wiele lepszy przykład pada w drugiej części tekstu. Na dywaniku ląduje Diablo 3,
a opis fabuły klas postaci czy idiotyzmu scenariusza zasługuje na
brawa. Jest to zdecydowanie najlepszy tekst w „Egzorcyście”, który w
inteligentny sposób obnaża głupotę tej produkcji. Szczerze to Diablo
mnie nigdy nie interesował po prostu machanie mieczykami i łażenie po
lochach nie interesuje mnie w żadnej grze. Szkoda, że autor Tomasz Liskowski
nie rozwinął tematu na co najmniej jeszcze jedną stronę bo jego tekst o
DK i Diablo wciąga jak bagno i jeśli mam być szczery po raz drugi to
Pan Tomasz skutecznie namówił mnie do nie grania w Diablo 3. Tekst p.
Liskowskiego jest obiektywny i w sposób przystępny opisuje założenia obu
gier. Czytało się cały felieton jak tekst wybitnego recenzenta.
Kolejnym tekstem o grach jest tekst Moniki Dobrogowskiej o
uwaga uzależnionych trzydziestoparolatkach. W duchu pomyślałem sobie :D
będzie ostro. Po kilku linijkach tekstu rozczarowałem się, bo jednak
nie będzie o nas – większości na PPE. Tekst traktuje o nałogowym graniu
jako takim i przedstawia uzależnienie w sposób typowy. Nie jest
odkrywczy i świeży. Jest po prostu uniwersalnym tekstem o nałogach.
Równie dobrze moglibyśmy zastąpić słowo gra komputerowa słowem alkohol,
narkotyki, seks. Ten felieton-szablon jest po prostu nijaki.
Pod koniec mamy dość obszerny wywiad z dr Iwoną Ulfik-Jaworską
na temat gier MMORPG, i ich wpływu na człowieka. Drugi rzeczowy i
merytoryczny tekst. Inteligentne wyczerpujące odpowiedzi sprowadzają się
na końcu do przedstawienia złotego środka jakim jest wyważenie
proporcji pomiędzy graniem a poza-medialną aktywnością. Wywiad jest
kierowany nie do graczy, bo gracze już to wiedzą. Gry w nadmiarze
szkodzą, granie w gry nie dostosowane do wieku też szkodzi. Jest to po
prostu doskonała lektura dla rodziców nie mających styczności z grami.
Jedno mnie tylko zastanawia – dlaczego pani doktor traktuje na równi
przemoc z Ninja Gaiden i Super Mario 3d world (tytuły sam dodałem)
pisząc:
Jeśli przemoc pojawia się w grach adresowanych do najmłodszych graczy, to zazwyczaj przedstawiana jest w „łagodniejszy” sposób, np. po zabiciu przeciwnika nie widać krwi ani zmasakrowanych ciał, a martwe postaci szybko i bez śladu znikają z ekranu. Ale zasada pozostaje ta sama – by przechodzić na kolejne poziomy w grze i zdobywać punkty, trzeba niszczyć (zabijać) napotykanych wrogów.
Dlaczego
rozrywane mieczem ciała są równoznaczne z chmurką po zgonie grzybka ???
nie mam zielonego pojęcia co autorka miała na myśli. Wielka szkoda, że
autorka przytacza cytaty z recenzji krwawych gier ale tytułów ani
odnośników do stron nie podaje więc coś jest nie tak. Co bardziej
rozgarnięty gracz domyśli się gdzieś między wierszami, że mowa o
Carmageddon, Mortal Kombat czy Postal.
Bardzo
ciekawie przedstawia się natomiast poradnik psychologa radzący nam
rodzicom jakie zasady stosować przy korzystaniu z komputera przez
dziecko duże i małe.
Reasumując
artykuły dotyczące gier komputerowych prezentują przyzwoity acz
miejscami mocno stronniczy poziom. Przykłady gier sprzed kilku dekad
tylko kompromitują autorów choć stanowią z jednej strony ciekawy
przykład dla znawców tematu. Laik z pewnością zrozumie o czym to autorzy
do niego piszą i wyciągnie stosowne wnioski. Artykuły nie zainteresują w
żadnym stopniu graczy bo oni już to wszystko wiedzą. Lekturę polecam
tylko i wyłącznie osobom nie grającym. Kuriozalnym jest fakt, że gazeta
tępi raczej gry i granie na pecetach, a na okładce mamy dzieci
trzymające pady od Xkloców a w artykule wymienia się DMC2 grę RETRO :D
na Playstation 2.
Wszystkiego jest
mam wrażenie za mało. Poczytałbym trochę więcej o Diablo 3 w kontekście
okultyzmu. D3 to gra stosunkowo świeża i tekst pod tym kątem z pewnością
byłby interesujący. Ograniczenie się do kilku zdań nie jest dobrym
rozwiązaniem. Redaktorzy „Egzorcyzmów” prześliznęliście się po temacie i
narobiliście tylko smaka antyfanowi Diabolo.
Post Scriptum
Warto
na sam koniec wspomnieć o stronie graficznej growych felietonów i
wspomnień. Białe tło dominuje w całym czasopiśmie a randomowe obrazki
(Czarnoskóry mężczyzna wklejony do wspomnień nałogowego gracza, dziadek
na wózku inwalidzkim z wnuczką przy artykule o demonicznych grach
komputerowych, randomowe pady, wycięte brudne przyciski klawiatury
wycięte chyba w corelu na tle zejścia do jakichś podziemi) dopełniają
wrażenia bałaganu całości. Graficznie nie jest to czasopismo wysokich
lotów. Wiecie to tak jakby w PSX Extreme przy artykule o Mincraft włożyć
fotkę wnuczki i dziadka na wózku inwalidzkim albo w recenzji Dark Soul
walnąć zdjęcie kopalni. Pozdrawiam z tego miejsca grafika.
Komentarze
Prześlij komentarz